14.04-05.05 / Elżbieta Dzikowska / Świat na piasku / fotografia

Wiele lat dojrzewałam do fotografii takiej, która – jak pisze uprzejmie Wiesława Wierzchowska – jest kreacją. Inspiruje ją wprawdzie natura, ale to ja decyduję jaki jej wybrać fragment, jakie mi odpowiada światło, kiedy nacisnąć wyzwalacz. Oprócz natury ważna jest też sztuka, moje z nią przez lata obcowanie; dzięki niej to właśnie tak nie inaczej kadruję swoje zdjęcia. Dzięki sztuce – i filmowi, bowiem zajmowałam się nim przez lata i wiem jakie trzeba w zdjęciach stosować plany aby wydobyć ich ukryty nieraz sens, ich urodę, kontekst. Wiem to wszystko – ale jakby podświadomie. Bo w trakcie pracy najważniejsza jest emocja. Objawienie. Zauroczenie. Nie potrafię wymyślić swoich tematów, to one mnie jakby „łapią”, zawłaszczają.
I zdjęcia wtedy są dobre, kiedy je przeżywam. Kilka lat temu, zafascynowana , fotografowałam kory drzew – do dzisiaj, w tych pierwszych zdjęciach, jest zakodowana moja emocja, zachwyt. Nie potrafię ich teraz powtórzyć, obawiam się rutyny. To samo z innymi cyklami. „Świat na piasku” to jednak najnowsza moja seria, świadectwo intymnego kontaktu przede wszystkim ze światłem – w Polsce, Dubaju, Izraelu. Premiera. Robiłam te zdjęcia z pasją, zapamiętale. Mam nadzieję, że jest w nich zawarty nie tylko obraz natury ale także moje przeżycie.

 

Elżbieta Dzikowska

Elżbieta Dzikowska ma naturę odkrywcy. Z pasją, z namiętnością poznaje świat a jej rozum, oko, intuicja i dociekliwość pozwala widzieć to, co zwykle umyka spojrzeniu, co może zobaczyć tylko ona. Zarówno w skali makro jak i mikro. Oczywiście ogromne znaczenie ma jej wieloletnie współdziałanie z aparatem fotograficznym i kamerą, może jeszcze ważniejsze obcowanie ze sztuką współczesną i dawną uwrażliwiające na doskonałość kompozycji form i barw, uczące odrzucania stereotypów widzenia i śmiałości poszukiwań. Poszukiwań, które owocują odkryciami uśmiechniętych twarzy ludzkich, które fotografowało przecież wielu, ale, o ile wiem, nikt jeszcze nie stworzył z tego opowieści obrazującej życie człowieka na całym globie od kolebki po późną starość. Pięknej akceptacji istnienia. Przypominam ten album tylko tytułem przykładu bowiem pasja odkrywcza i doświadczenie pozwoliło Elżbiecie fotogramach przekroczyć poziom rejestracji zjawisk i znaleźć się na poziomie kreacji. W sposób oczywisty ujawniło się to w jej pracach, które najpierw nazwała „z bliska”. Maleńkie fragmenty natury – wody, drzewa, ziemi – pod wpływem światła, wiatrów, zawirowań powietrza przybierały w pewnym momencie kształty kompozycji właściwych współczesnemu malarstwu. Takie momenty nie trwały długo, trzeba było szczególnej zdolności widzenia by je dostrzec i błyskawicznie podjąć decyzję o utrwaleniu ich na kliszy. Zdjęcia przeskalowane do dużego formatu objawiały świat niesamowitych klimatów o pełnym rejestrze ekspresji – od dramatycznych, dynamicznych, niespokojnych form po liryczne, ciche, delikatne harmonie. Wyjęte z kontekstu, nieprzedstawiające obrazy urzekające urodą i doskonałością kompozycji. Ileż w tych pracach emocji autorki, a ile podpowiedzi natury? Jak to się dzieje, że na zwyczajnym, nadmorskim lub pustynnym piasku artystka odkrywa i unaocznia niemal muzyczne rytmy, subtelne rysunki, ornamenty śladów? Dlaczego powodują tak głębokie przeżycia estetyczne? Przecież są to „zwyczajne” zdjęcia dostrzegalnych gołym okiem fragmentów krajobrazów.

Czy o ich działaniu decyduje przede wszystkim indywidualność autorki? Czy działa tu także coś, co nazwałabym efektem Guliwera, czyli zmiana perspektywy odmieniająca naszą percepcję? Poszerzająca nasze pole widzenia? Pole widzenia wzbogaca Elżbieta w jeszcze inny sposób – przypadek zdarzył, a niemal każdy artysta potwierdzi, że przy malowaniu obrazu właściwe wykorzystanie przypadku ma duże znaczenie, iż zaczęła robić zdjęcia pod światło. I okazało się znowu, że świat się zmienia, inaczej lśnią krople wody na ziarenkach piasku, inaczej układają się plamy jasne i ciemne, inne kształty pojawiają się na powierzchni.

Elżbieta często mówi, że to, co robi można nazwać „realizmem abstrakcyjnym” albo „abstrakcją realistyczną”. Zamienność tych przeciwstawnych pojęć jeszcze raz potwierdza, że sztuka nie kopiuje natury ale mówi o stosunku do natury człowieka, który tę sztukę tworzy. To zatem odkrywcza pasja i fascynacja światem, jego dziwnością i pięknem sprawia, że abstrakcyjno-realistyczne fotogramy Elżbiety Dzikowskiej tak mocno działają na emocje odbiorcy, prowokują do interpretacji i stawiania poważnych pytań.

 

Wiesława Wierzchowska

Skip to content