ARTEFAKTY – 3 / Piotr Wójtowicz / uczestnik

Piotr Wójtowicz – uczestnik

Urodzony w 1958 roku w Stalowej Woli. Absolwent PLSP w Jarosławiu. W latach 1978 – 83 studiował na wydziale malarstwa Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom uzyskał w pracowni prof. Jana Szancenbacha. Od roku 1983 nauczyciel rysunku i malarstwa w PLSP w Krośnie. Stypendysta MKiS w latach 1986, 1988, 1996, 2001.

Nawet wówczas, kiedy kształt moich prac zbliżał się do formuły abstrakcyjnej, a może szczególnie wtedy, starałem się w sposób możliwie najbardziej bezpośredni dotknąć sfery ludzkich doznań i przeżyć. Poprzez własne emocje i intuicje związane z przeżywaniem osobistego doświadczenia bycia w świecie, usiłowałem znaleźć kształt dla niektórych „śladów” owego doświadczenia, zachowując przy tym ogólne prawidła właściwe dla malarskiego warsztatu. W mojej dotychczasowej praktyce, obce mi są próby wychodzenia poza umowną konwencję respektowania płaszczyzny, którą traktuję jako wystarczający potencjał stwarzający szansę zamiany jej w przestrzeń mogącą pomieścić choćby okruch indywidualnego „systemu nerwowego”. Naturalnie w tym kontekście starania moje miewają nieco szersze pretensje, wykraczające poza czystą autoekspresję, by poprzez nią, a także niejako obok niej dotknąć zagadki a może i tajemnicy, jaką wciąż jest dla mnie moje własne istnienie. Z biegiem lat utwierdzam się w przekonaniu, że im bardziej szczere i proste są pytania stawiane samemu sobie, tym większa szansa by w praktyce uzyskały one walor uniwersalny. Są to pytania o celowość istnienia i kierunek naszego losu, o sens cierpienia i samotności, którą ono przynosi i może jeszcze o prawdopodobieństwo i „miejsce” odnajdywania nadziei…

W czasie ostatnich kilku lat, częściej wracam do figury ludzkiej jako malarskiego wyobrażenia. Figura ta ma postać znaku, który poprzez właściwe sobie uproszczenie daje mi możliwość pewnego intensyfikowania tych treści, o których wspomniałem wcześniej. Sięganie niekiedy po tematy mitologiczne /Ikar, Labirynt/, czy biblijne /Hiob, Psalmy/, stwarza z kolei szansę swoistego przenikania prywatnych intuicji z treściami ogólnymi. Oczywiście pojawia się kwestia rodzaju figuracji, do jakich źródeł formalnych sięgać, w których z nich odnaleźć największą pojemność dla interesującej mnie problematyki. Malarz dzisiaj nie tylko zmuszony jest wybierać spośród wielu istniejących konwencji określając tym samym przestrzeń swoich poszukiwań, ale także odnajdywać siebie poprzez budowanie własnej formy, o ile ma ona o nim zaświadczyć. Dla mnie bardzo ważne i bliskie jest doświadczenie w tym względzie sztuki nowoczesnej. Zachowując ogromny podziw i szacunek dla mimetycznych i wyrazowych konwencji sztuki o greckim rodowodzie, bliżej mi jest do tych postaci naśladowania natury; w których ogląd jest tylko początkiem rozpoznania jej istoty. Ta manierystyczna skłonność każe mi poszukiwać w sztuce minionej tych zjawisk, gdzie pewna gęstość duchowości i przeżyć z nią związanych wpływa deformująco na wizerunek – obraz rzeczywistości zewnętrznej. Myślę tu o dziedzictwie Egiptu, sztuce Wschodu, formie romańskiej rzeźby, twórczości naiwnych i ludowych artystów, czy niezwykłej sztuce wieków średnich. Plastyczne konwencje powstałe w obrębie tych epok i obszarów kulturowych wydają mi się w dążeniu do przekroczenia ograniczeń naturalizmu czymś bardzo szczególnym i bliskim doświadczeniu wielu zjawisk i odkryć sztuki nowoczesnej. I jeszcze jedno…Dla każdego, kto ma potrzebę wyrażania, istnieje problem techniki i tworzywa. Dla malarza jest nim podstawowy rezerwuar odwiecznych składników formy, a także farba, płótno czy papier oraz parę od tysięcy lat niezmiennych narzędzi. Historia sztuki jest ogromnym obszarem „prezentacji” sposobów uduchowienia materii. Dla mnie najbliższe są te przejawy jej przeobrażenia, gdzie brzmi ona pełnym i nieskrępowanym głosem, czystym i tylko sobie właściwym, trochę tak, jakby w pudełku farb zawierał się cały żywioł nieodgadnionego świata.

Hiob – tryptyk, 2001, emulsja / akryl / płótno – 145 x 95 cm.
Skip to content