Antoni Kowalski / malarstwo

Antoni Kowalski

Urodzony 10 lipca 1957 roku. Studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie – Filia w Katowicach. Dyplom z medalem w Pracowni Projektowania Graficznego prof. Tomasza Jury i w Pracowni Malarstwa prof. Jerzego Dudy-Gracza w 1982 roku. 1994 – 2000 wykładowca Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie.
Od 2003 wykładowca, dr hab. Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach.

„Modlitwa dla Jerzego Dudy-Gracza / tryptyk, 2005 – olej / techn. własna 122 x 150 cm

Obrazy piękne i „święte”

Podsumowująca 20-lecie pracy twórczej Antoniego Kowalskiego wystawa w Muzeum Śląskim pokazuje, jak długą drogę przebył artysta, by znaleźć się w tak znakomitym dla siebie momencie. Różnicę tę łatwo uchwycić oglądając prace z początku lat 80-tych i te ostatnie: różnią się przede wszystkim precyzją warsztatową i kolorystyką. Porusza się jednak w pewnym określonym kręgu tematycznym. Obrazy wczesne to np. cykl Chwile czy nieco późniejsze Całuny będące jakby zapowiedzią tego, co pojawia się na obrazach Kowalskiego od lat 90-tych. Z mrocznych, nie zawsze ostro zarysowanych konturów elementów obrazowej rzeczywistości wyrosły figury zaskakujące intensywnością koloru, imponująco wypełniające przestrzeń, o doskonałym rysunku; imponujące także rozmiarami.
Co właściwie maluje Kowalski? Na pierwszy rzut oka od lat doskonali pewną formę – udrapowaną, czasem smukłą, czasem pochyloną lub strzelistą. Pozbawione szczytu świece z wielokrotnymi warstwami naciekającego wosku, opowiadające historię Światła, Światłości. Świeca czy czasem forma bliższa meduzie – delikatna, przyjmująca co chwilę inny kształt, przezroczysta, przepuszczająca światło, czasem ułożona na ogromnych stosach, nietrwała i ulotna…
Porażające jest w obrazach Antoniego Kowalskiego światło i nasycenie koloru: różne odcienie czerwieni i żółci, głęboka, ciemna, ale soczysta zieleń, granaty, brązy, złamana biel i złoto – jak u dawnych mistrzów baroku – błyszczące, gęste, znakomicie współgrające z tym wszystkim, co się na obrazie dzieje.
Świecowate formy przybierają różne kształty, zmuszają do zatrzymania się na długą chwilę, do kontemplacji. Tytuły obrazów z lat ostatnich sugerują stan ducha tak artysty jak i widza: nic konkretnego, a jednak rytmika elementów w obrazach powoduje emocje – tak wizualne jak i natury psychicznej. Patrząc na poszczególne Modlitwy czy Medytacje wiemy, że mamy do czynienia z przestrzenią sakralną, chociaż nie przedstawiają żadnych konkretnych wizerunków, tylko podpowiadają, potrafią wprawić w prawdziwy zachwyt nad czymś nieobecnym i niematerialnym. Gdyby którykolwiek z tych obrazów znalazł się w świątyni, na pewno nie byłby elementem obrazoburczym: wyobrażając nierealne, raczej ducha niż materię, kieruje myśli ku zjawiskom niepojętym, nie mającym początku i końca, do tego, co odwieczne i ku wieczności. Prace Kowalskiego zaskakują też formą i rozmiarami:, jeśli jest to Medytacja z Mistrzem to przybiera kształt Mojżeszowych, kamiennych tablic bądź strzelistych, gotyckich sklepień, w Medytacji dla bezdomnych odnaleźć można schronienie, ciche wnętrze w głębi nadszarpniętej czasem tablicy. Modlitwy są bardziej uspokojone, wyciszone, Medytacje zaś są dynamiczne, wzniosłe, kierujące myśl ku Wielkiej Światłości. Wszystkie razem są przepełnione harmonią, dają poczucie przestrzeni – Wszechświata, wobec którego jesteśmy tylko niewielkimi kamieniami – drobinami z obrazów Kowalskiego.
Czym zatem dla Antoniego Kowalskiego jest sztuka, jest malowanie obrazów – bo nie poszukiwaniem nowoczesnego, innego za wszelką cenę. Wpisuje się znakomicie w prostą linię wielkich mistrzów baroku: czerpiąc garściami z ich doświadczeń tworzy własny świat, jak niegdyś Hieronim Bosch i jego metafizyczne i kosmogoniczne jaja i figury – potwory, tak dziś Kowalski i jego ożywione świece. – Sztuka zaczyna się tam – mówi o swojej twórczości Kowalski – gdzie jest tajemnica i służy odkrywaniu obszarów niedostępnych dla zmysłów, ale nie może być pustą grą wyobraźni i prymitywnej prowokacji. Uważam, że sztuka służy do wyrażania piękna i dobra, harmonii i mądrości odwiecznego porządku. Wykorzystać sztukę do odkrycia niewidzialnego, odczuwając wymiar duchowy ukazać odbiorcy jego istnienie. W tym sensie moja twórczość jest religijna i sakralna, bardziej zależy mi na ukazaniu mojej świadomości Boga niż na analizowaniu treści religijnych.
O pracach Antoniego Kowalskiego można powiedzieć jeszcze jedną rzecz: są piękne. Emanuje z nich metafizyczny spokój, chociaż w jakimś sensie przytłaczają widza. Do niejednego obrazu chciałoby się wejść, obejść poszczególne figury, zajrzeć co dzieje się pomiędzy nimi, poznać ich wzajemne relacje i być może dostrzec owo niewidzialne.
O mistrzostwie warsztatowym Antoniego Kowalskiego Jerzy Duda Gracz powiedział, że to właśnie warsztat jest kluczem do obrazów tego artysty, że dzięki znakomitemu opanowaniu tego rzemiosła nie musi (i nie czyni tego) niczego w sztuce szukać, a raczej znajduje. Nie czytając tytułów poszczególnych obrazów (bez znaczenia czy są to pastele czy obrazy olejne), a jedynie patrząc na nie wiemy, że obcujemy ze sztuką sakralną. Wiemy dzięki warsztatowi artysty, dzięki skojarzeniom i odwołaniom zawartym w obrazach. I to nie na zasadzie epigoństwa czy prostych powtórzeń, ubranych w otoczkę współczesności, lecz twórczego przeobrażenia i nadania indywidualnego rysu. Wystarczy, jak mówi Duda Gracz, że te obrazy są piękne, bo z samego tylko patrzenia na nie, ma się poczucie modlitewnej atmosfery.
Kowalski nie postępuje jak większość współczesnych artystów – nie deformuje rzeczywistości w poszukiwaniu form abstrakcyjnych, nie neguje obecności prostego piękna w sztuce, nie szuka gorszej strony życia – każdy, kto choć raz zetknie się z tą twórczością zapamięta ją. Zbudował własny świat i chociaż wyimaginowany, wydaje się materialny. Ta niezwykła fizyczność przenosi nas w świat ducha i abstrakcji.

 

Wiesława Konopelska
„Śląsk”, nr 7 lipiec 2003 Katowice

Skip to content