26.02-16.03 / Artyści z naszego podwórka… Małgorzata Dawidiuk, Ikona Cień
Małgorzata Dawidiuk
Urodziła się w 1967 r. w Wisznicach na Podlasiu. W Nałęczowie ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych. Studiowała w latach 1988 – 1994 w Akademii Sztuk Pięknych im. I. E. Repina w Petersburgu na Wydziale Malarstwa i Konserwacji – specjalizacja ikona. Obecnie prowadzi pracownię konserwatorsko – artystyczną „IKOS”. Jest twórcą wielu dzieł sakralnych: ikon, ikonostasów, polichromii, m.in. w Chołowicach k. Krasiczyna, Koszalinie, Krynicy, Niagou / Słowacja, Olsztynie, Zamienicach k. Legnicy. Autorska współrealizacja malowideł ściennych w kaplicy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie Łagiewnikach. Jej ikony znajduja się w zbiorach prywatnych i muzealnych w Polsce, Niemczech, Rosji, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Słowacji i na Ukrainie.
Artystka brała udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych, m.in. w: 1989, 1994 – Galeria ASP, Petersburg / Rosja; 1997 – Galeria BWA, Biała Podlaska; 2001 – Galeria BWA, Gorlice; Wystawa Kultur Pogranicza, Seminarium Greckokatolickie, Przemyśl; 2001, 2002 – Wystawa poplenerowa, Muzeum Skansen, Sanok; 2004 – Fundacja „Kresy 2000”, Nadrzecze k/Biłgoraja; 2005 – Galeria Ratusz, Rzeszów; Wystawa ogólnopolska „Bliźniemu swemu”, Rzeszów; 2006 – Scenografia na Festiwalu Salezjańskie Lato; 2007 – Międzynarodowe Biennale Ikonopisania i Sztuki Sakralnej Euroregionu Karpackiego, Trebisov / Słowacja (Grand Prix); Galeria „Hortar”, Tarnów; Międzynarodowy plener malarski, Hortobagy / Węgry; Wystawa ogólnopolska „Bliźniemu swemu”, Rzeszów; Kresowy Dom Sztuki, Dubiecko; Galeria OO. Franciszkanów, Przemyśl; 2008 – Muzeum Trebisov / Słowacja; Plenerowa instalacja, Nowice k/Gorlic; Międzynarodowa wystawa „Ikona Dziś”, Galeria OO. Dominikanów, Warszawa; Cerkiew OO. Bazylianów, Przemyśl; 2009 – Sala Gotycka, Zamek Książąt Pomorskich, Szczecin; Scenografia na Festiwalu „Kolory Polski”, Filharmonia Łódzka; Muzeum Nikifora, Galeria Romanówka, Krynica; Dom Polonii, Warszawa; Poplenerowa wystawa „Krzemienna `09”, Łańcut; 2010 – Poplenerowa wystawa „ W Kręgu Pogranicza”, Galeria Miejska, Rzeszów.
„Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią”
(Wj. 24,4)
„Na niektórych ikonach świętych wyobrażony jest, wskazywany palcem Poprzednika [Chrystusowego] baranek, który stanowi obraz łaski, a przez Zakon objawia nam prawdziwego Baranka, Boga naszego Chrystusa. Czcząc starodawne obrazy i cienie, przekazane Kościołowi jako znamiona, i od prastarych czasów nakreślone znaki prawdy, nade wszystko przenosimy łaskę i prawdę, przyjmując ją jako wypełnienie Zakonu. Dlatego, aby i w sztuce malarstwa oczom wszystkich przedkładane było doskonałe, nakazujemy, aby odtąd wizerunek Baranka, Chrystusa Boga naszego, który gładzi grzechy świata, na ikonach, zamiast starotestamentowego baranka, przedstawiać w postaci ludzkiej, byśmy w ten sposób, rozmyślając nad pokorą Boga Słowa, przypomnieli sobie Jego żywot w ciele, Jego Mękę i zbawczą śmierć i w ten sposób dokonane odkupienie świata”.
(kanon 82 Soboru Trullańskiego, 691-692 r.)
Światło sączone przez wiele świec ledwo sięgało sklepienia, na odległych ścianach z trudem układało niespokojne cienie setek zebranych. Najwyżsi hierarchowie Kościoła i świeccy wysłannicy wiedzieli już, że owoc miesięcznych rozważań – zaledwie potwierdzenie pisanej i niepisanej, wiekowej tradycji Kościoła, to zarazem jej ocalenie. Przed oczyma jawiły się jeszcze obrazy nieudanej, pełnej niepokoju próby inauguracji obrad w stolicy oraz kolejnych sesji odbywanych w odległym mieście, pod przewodnictwem patriarchy Tarazjusza i dwóch rzymskich legatów. Niektórzy dotykali myślą początków zła – chorego ziarna posianego cztery wieki wcześniej przez Epifaniusza, które zrodziło bolesne żniwo ostatnich dziesięcioleci. Nadal rozprawiano o obrazach. Najwięcej mówiono o chuście – Mandylionie i o wizerunku Zbawiciela z Bejrutu, który przebodziony spłynął krwią i wodą. Nikt nie liczył zniszczonych ikon, sprofanowanych relikwii, splądrowanych świątyń i klasztorów. Tego dnia – 4 października, nie żal jednak miał napełnić serca zebranych i nie migotliwe płomyki rozświetlić wnętrze audytorium. W atmosferę dysputy i oczekiwania wkradł się wreszcie wysoki dźwięk uchylanych z mozołem drzwi. Nie byli sami i nie byli bezsilni wobec tragicznego doświadczenia chrześcijan. Rozlane zło zostało potępione, nazwane herezją… Wyraźnie odczuwaną pustkę powoli wypełniała nadzieja. Jeden po drugim, Ojcowie Soboru podnosili wzrok na intronizowaną, jaśniejącą ikonę. Teraz widzieli wyraźnie i poczuli wszechogarniają moc Modrości Bożej. Szepty złożyły się w donośny głos kierowanej ku Bogu dziękczynnej modlitwy. 13 października ogłoszono Dekret Wiary, potwierdzający, że przedmiotem kultu mają być nie tylko wizerunki krzyża, lecz także święte obrazy malowane, ułożone w mozaikę lub wykonane innym sposobem, które umieszcza się ze czcią w świętych kościołach Bożych, na naczyniach liturgicznych i na szatach, na ścianach czy na desce, w domach czy przy drogach. Wizerunki są wyobrażeniami Jezusa Chrystusa, Maryi, Aniołów i Świętych. Kult ikon nie jest kultem adoracji, który należy się tylko samemu Bogu, a taką czcią jaką oddaje się Ewangelii i Krzyżowi. Ma on prowadzić wierzących do archetypu – kto składa hołd obrazowi, ten go składa Istocie, którą obraz przedstawia. Siódmy Powszechny Sobór Kościoła, nazwany Nicejskim II, dobiegał końca. Takim widzę go ilekroć spoglądam na ikony i ryciny będące jego ilustracją… 23 października 787 roku powrócono do Konstantynopola, do pałacu cesarskiego, gdzie Irena i Konstantyn VI uroczyście podpisali końcowe dokumenty. Jako pierwsi spośród biskupów parafowali je legaci biskupa Rzymu. Do akt weszły także 22 kanony, pośród których 7, 9 i 16 odnoszą się do poszanowania ikon. Zostały one potwierdzone powtórnie w połowie IX wieku, po trzydziestoletnim okresie nawrotu do ikonoklazmu i wówczas przypieczętowane ustanowieniem Święta Ortodoksji – pokłonienia się Bogu w Jego świętych wizerunkach, które przypada w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Przesłanie VII Soboru pozostaje wspólnym dla Kościoła na Wschodzie i Zachodzie.
Według chrześcijańskiej tradycji obraz (gr. εικων), towarzyszy wiernym od czasów apostolskich. Pierwszym z przywołanych winien być Mandylion – Chusta Abgara, wizerunek uczyniony na płótnie, w cudowny sposób, przez samego Chrystusa, posłany władcy Edessy, po nim ikony związane z Męką i Śmiercią – Chusta Weroniki i Całun oraz te przypisywane Łukaszowi Ewangeliście – ukazujące Zbawiciela, Bogurodzicę, Apostołów Piotra i Pawła. Uzasadnieniem dla odstąpienia od zakazu Starego Prawa i uczynienia miejsca dla obrazu w kulcie pozostaje fundament naszej wiary – Wcielenie (Trull. kan. 82), obecność pośród nas Boga – Chrystusa i pamięć – „by nie postąpić jak ci co usunęli ze świątyni piękno świętych ikon oraz poniechali niektórych obyczajów, zgodnych z pisanymi i niepisanymi prawami” (VII, kan. 7). Fakt, że kanoniczna kodyfikacja przyrodzonego chrześcijaństwu prawa dokonana została dopiero na przestrzeni VII i VIII stulecia potwierdza zarówno istnienie jak naturalność i oczywistość poszanowania dla świętych wizerunków w pierwszych wiekach.
Po dzień dzisiejszy, w kontemplacji ikon Chrystusa i Jego Świętych gromadzimy się wokół ołtarza, dopuszczeni do sprawowanej Tajemnicy. Sakralna sztuka nie jest jedynie oprawą liturgicznego misterium, lecz jego istotną częścią, elementem wiary i harmonii, niemym gdy postrzegana oddzielnie. Z bojaźnią stajemy zatem wobec obrazów Pantokratora w niebiosach, którego nadejście przepowiadają Prorocy, Odkupienia na Krzyżu, Wieczerzy Mistycznej i Trynitarnej Tajemnicy. Pokłaniamy się Bogurodzicy, poprzez którą dokonało się Wcielenie. Prosimy o wstawiennictwo Świętych Pańskich – Apostołów, Męczenników, Prepodobnych… W ikonografii świąt odnajdujemy żywy obraz Ewangelii.
Materialne wyobrażenie Boga – Człowieka zawsze pozostaje emanacją świętości archetypu. Ikony świętych, odsłaniając biblijne podobieństwo Stwórcy i stworzenia, stają się obrazem Bożego Oblicza wpisanym w te wizerunki – pochodnymi obrazu Chrystusa. W przedstawieniach wielopostaciowych wzajemne relacje dają się jednoznacznie interpretować. Wprowadzone do obrazu elementy pejzażowe i architektoniczne pełnią funkcję znaczeniową i celowo kształtowane są w sposób odbiegający od zasad perspektywicznego widzenia. Malowidło modelowane jest poprzez laserunkowe nakładanie farb – stopniowo przechodząc od najgłębszych partii cienia po najbliższe patrzącemu tony najjaśniejsze. Światło kierowane prostopadle „z wnętrza” bryły, nie zaś oświetlające ją z konkretnego punktu zewnętrznego, staje się wówczas czynnikiem kształtującym. Lśniące, złote lub srebrne tła oraz nimby stawiają postacie na granicy pomiędzy wymiarem niebiańskim i doczesnym. Dotrzymywana na przestrzeni stuleci, stałość malarskich wzorców ikonograficznych, oparta jest na tożsamości wielu realizacji tego samego tematu – ten sam obraz zostaje powtórzony po wielokroć.
Pojęcia „kopia” i „naśladownictwo” nie znajdują tutaj zastosowania.
W późnym średniowieczu, na Zachodzie nowe nurty estetyczne w znaczący sposób wpłynęły na kształt obrazu sakralnego, z czasem przyczyniając się do zacierania jego symbolicznego i liturgicznego charakteru. Dzisiaj Kościoły Wschodnie niosą Powszechnemu Kościołowi dar pamięci o ikonie, a dziedzictwo to jest przyjmowane. Znamienne są słowa Josepha Ratzingera, obecnego papieża Benedykta XVI: „Kościół Zachodni nie musi rezygnować ze specyfiki swojej drogi, którą kroczy mniej więcej od XIII wieku. Powinna w nim jednak nastąpić rzeczywista recepcja siódmego soboru powszechnego, czyli Soboru Nicejskiego II, który wypowiedział się na temat zasadniczego znaczenia obrazu oraz jego teologicznego miejsca w Kościele. Kościół Zachodni nie musi przyjmować wszystkich pojedynczych norm, wypracowanych w tej kwestii przez następne sobory i synody Wschodu, jednakże podstawowe zasady owej teologii obrazu Kościół Zachodni powinien postrzegać jako obowiązujące również jego” (wg J. R. „Duch Liturgii”).
* * *
Małgorzatę Dawidiuk spotkałem przed laty w Petersburgu, jej drogę podążania za ikoną poznaję do dzisiaj. Przez długi czas byłem świadkiem i po trosze uczestnikiem podejmowanych przez nią wyzwań. Widziałem ją przy realizacji wielu sakralnych ikon (przeznaczonych do cerkwi i kościołów), ceniąc przywiązanie do tradycji ikonograficznej i technologicznej oraz biegłość w zakresie kształtowania kompozycji. Nie było dla mnie zaskoczeniem przyznanie jej głównego lauru na międzynarodowym biennale sztuki sakralnej. Zaskoczeniem, choć może to nieodpowiednie słowo, stała się jej nowa, inna twórczość – „Cienie”. Sądzę, że nie schodząc z obranej drogi, znalazła zaciszne miejsce wytchnienia i sprecyzowania własnego sądu o funkcji obrazu. Chyba nazwałbym to intuicją. Realizując przedsięwzięcie nie podporządkowane wprost cerkiewnemu wnętrzu, powiedziała zarazem wiele o swoich relacjach z cerkiewną ikoną. Prezentacja ta jest dla mnie wołaniem o uczynienie miejsca dla świętych wizerunków w świątyniach i w sercach, tęsknotą do ich obecności. Podobną tej jakiej doświadczali czciciele ikon w VIII stuleciu, lecz nie wynikającą już z obrazoburczych zapędów otoczenia lecz raczej jego obojętności wobec ikony i religijnego doświadczenia. Cienie to także modlitwa artysty, który dojrzał, posiadł odpowiedni warsztat, otworzył się i czeka na możliwość uczynienia Wizerunku, na łaskę jego uczynienia, który przywołuje słowa mądrości: „Twe oczy niech patrzą na wprost, i z całą pilnością strzeż serca twego” (Prz. 4,23-25).
Nowe obrazy Małgorzaty – budowane ze szczątków ikon i cerkwi, szepczą też o naszym lokalnym ikonoklazmie. Dzisiaj strzaskane, niegdyś poświęcone deski noszą w sobie cień sakralności, dostrzeżony i wydobywany wstrzemięźliwą plastyczną ingerencją.
Jarosław Giemza
Łańcut, styczeń 2010 roku