18.01-12.02 / CYWICKI & CYWICKI / Ukryty wymiar

Renata Wota Cywicka – urodzona w Przemyślu. Członek ZPAMiG i EAA (European Artists Asociation) w Niemczech. Zajmuje się malarstwem, unikatową tkaniną artystyczną i akcjami plastycznymi. Wystawy indywidualne i zbiorowe, udział w międzynarodowych sympozjach i spotkaniach artystycznych w Polsce, Niemczech, Słowacji, Rumunii, Mołdawii, Finlandii, Egipcie, Austrii, Serbii we Włoszech i na Węgrzech.

Janusz Jerzy Cywicki – urodzony w Przemyślu w roku 1949. W latach 1972 – 76 studia na Wydziale Malarstwa Grafiki i Rzeźby w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, m.in. w pracowni litografii prof. Lucjana Mianowskiego i pracowni wiedzy o działaniach i strukturach wizualnych prof. Antoniego Zydronia gdzie realizował własny program studiów. Udział w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą.

„Rzeczy nigdy nie są takie, jakimi są. Wszystko zależy od tego, co się z nich uczyni”.

Te słowa francuskiego dramaturga Jeana Anouilh’a, Szanowni Państwo, przyszły mi na myśl natychmiast po tym, jak po raz pierwszy zobaczyłam prace pary artystów, Renaty i Janusza Cywickich.

„Ukryty wymiar”- to tytuł wystawy dwojga artystów, którzy w swoich pracach skłaniają nas do niecodziennego sposobu postrzegania rzeczywistości.

Przed naszymi oczami rozpościera się zupełnie nowy wymiar świata – świata, który jest otwarty na to, by go odkrywać. Napotykamy tutaj sztukę, która z jednej strony (od strony formy) jest klarowna i łatwa do obliczenia, z drugiej zaś ujęta poetycko, która zarazem bawi się wchodzeniem w różnorodne, możliwe fizyczne wymiary i jednocześnie stwarza złudzenie optyczne, że jest na wyciągnięcie ręki.

Zawieszone w przestrzeni obiekty Janusza Cywickiego, podobnie jak i te stojące, są trójwymiarowe. Ich ruch w powietrzu, a także nasze przemieszczanie się, by uchwycić i zrozumieć te dzieła, tworzą czwarty wymiar: czas. Ale też zaprezentowane na ścianach prace obojga artystów rozsadzają ramy drugiego wymiaru – płaszczyzny powierzchni. Obrazy tak optycznie, jak i technicznie absorbują przestrzeń.

I tu warto dokładnie przeanalizować, poobserwować, również wspomniane wyżej przemieszczanie się, wszystko, byle tylko móc uchwycić każdy szczegół kompozycji. Ale już jedno spojrzenie wystarczy, by dostrzec prawdziwą głębię i niesamowitą plastyczność zaprezentowanych obrazów i obiektów.

Renata Cywicka najpierw przygotowuje materiały dla swych dzieł – len lub bawełnę – które maluje akrylem, a następnie wysusza.

To są materie, które czyni elastycznymi i giętkimi, wygniatając je przed wysuszeniem, formując rękoma w płaskie wyżłobienia. (…)

Tak wyprodukowany materiał podstawowy artystka rwie na niewielkie równoboczne kawałki, które w odpowiedniej kolejności, obok siebie lub na sobie, mocuje na obrazie. Wydziera również długie i wąskie pasma, które formuje lub układa, niczym specyficzne zakładki, w przestrzeni. Wyrywa także fragmenty o najróżniejszych geometrycznych kształtach, które wachlarzowato, lub w inny sposób – zawsze jednak według stałego rytmu – jeden na drugim, układa na powierzchni. Renata Cywicka tworzy swoje obrazy na płaszczyźnie pierwszego planu, jednakże poprzez szczególny rodzaj uprawianego przez nią kolażu, żądają one niejako ucieleśnienia i rozsadzają dwuwymiarową definicję tych dzieł sztuki. Artystka pozwala wychodzić swym aranżacjom świadomie w przestrzeń; wpatruje się w poszczególne strzępki materiałów tak wytrwale i długo, że kąty i kanty uginają się i powstają na nowo z powierzchni. Te elementy z materiału należą do istoty jej obrazów tak samo, jak różne drobiazgi, rozłożone na powierzchni i sugerujące odległą płaszczyznę: wycięte z materiału formy, patyczki, sznurki, ścinki papieru lub po prostu pomalowane znaki i ślady uderzeń pędzla. Te detale przedstawiają nową płaszczyznę w obrazie, odcinają się kolorystyką, kierunkami kompozycji i klarownością prowadzenia linii, sprawiają wrażenie klamer, które zamykają pojedyncze fragmenty powierzchni obrazu i sprawiają wrażenie, że jesteśmy obserwatorami niezwykłej sztuki teatralnej.

Kompozycje form i kolorów dzieł Renaty Cywickiej są pod każdym względem intensywne. Zwarte struktury są klarowne kolorystycznie i zdyscyplinowane, bogactwo kolorów sięga tu brązów, szarości i czerni. Miniaturowe prace artystki, które w przeważającej części powstały we wcześniejszym okresie jej twórczości, wyróżniają się żywym charakterem powierzchni kolażu, a jednocześnie sprawiają wrażenie surowości kompozycji całego dzieła.

Prace Janusza Cywickiego są nie tylko przestrzennie zakomponowane, lecz wyświetlają się częściowo w przestrzeni – niczym na różnych płaszczyznach szkła uporządkowana piramida. Prace artysty sprawiają wrażenie taśmowo wyprodukowanych – choć każde dzieło jest wykonanym ręcznie unikatem. W 1996 roku Janusz Cywicki pociął swe stare prace po raz pierwszy po to, by przerobić je na nowo. Czasem stosuje on również graficznie nadrukowane lub ręcznie malowane, a na końcu do połysku wypolerowane papiery, które są przez niego cięte i klejone lub prasowane – i w ten sposób powstaje z nich ostateczne dzieło. Wychodząc zazwyczaj z podstawowej formy, jaką jest romb, artysta zestawia coraz to nowsze sekwencje wzorów, które w obrębie jednego dzieła stale się powtarzają i w końcowym rezultacie tworzą jednolity dywan stale powracających rytmów.

Janusz Cywicki tworzy swe prace na wielu płaszczyznach, przeplatając łuki otwartych form poprzez kolejne, zamknięte, zamykając wycięte formy w określonej przestrzeni lub rozpościerając je na powierzchni, łącząc część łuków w zwartą formację i tym samym optycznie przesuwając je w przestrzeń. W każdym przypadku rezultatem jest wyjątkowe wyzwanie dla obserwującego, badawczego oka, które chciałoby odróżnić i oddzielić od siebie różnorodne płaszczyzny, światło i cień, plan optycznie dalszy i bliższy.

Te wymagania w stosunku do swego dzieła Janusz Cywicki dostrzegł i zdefiniował jako szansę.

Po tym jak grafika, w obliczu tak zwanych nowych mediów, straciła bezpowrotnie swoje znaczenie jako nośnik i koproducent informacji, artysta pozostał całkiem otwarty, nie tylko jeśli chodzi o jego przesłanie, lecz również formę. Ma ona do wyboru trzy formaty, to znaczy może wisieć w przestrzeni lub być ukształtowana trójwymiarowo – organicznie lub geometrycznie. Tę nową wolność wykorzystuje Janusz Cywicki i tworzy obrazy pełne wywierającej wrażenie optycznej lekkości, kompozycje o wyczuwalnej delikatności, które zdają się szybować w przestrzeni. W swoich dziełach Janusz Cywicki łączy jakość materiałów, przestrzeń, ruch i światło w jeden kreatywny proces. Jego prace ingerują w przestrzeń, stwarzają i określają również swój własny obszar. Pozostają w ruchu, nie tylko jako swobodnie zwisające rzeźby, lecz również w ruchu spowodowanym poprzez każdą zmianę perspektywy naszego spojrzenia. W swej sugerowanej i rzeczywistej wielowymiarowości, bawią się one na różne sposoby światłem i cieniem. Błądząc wzrokiem po sali wystawowej, czuję się zaskoczona różnorodnością prac, które są tu zaprezentowane wspólnie. Jednocześnie fascynuje mnie harmonia tego dualizmu, harmonia, która bazuje na myśleniu w różnych wymiarach.

Wieland Schmidt, krytyk sztuki, wieloletni dyrektor Kestener-Gesellschaft w Hanowerze i dawny kustosz w Galerii Narodowej w Berlinie, w nawiązaniu do obserwacji bezprzedmiotowego malarstwa, w utworze pod tytułem „Wolność” napisał następujące słowa:

„Możemy pamiętać i możemy zapomnieć,
możemy iść i możemy się zatrzymać,
możemy mówić i możemy milczeć,
ale spojrzenie jest słowem bez alternatywy
jak oddech.”

Ta wystawa mimowolnie skupia moją uwagę. A poszczególne prace przyciągają magicznie mój wzrok, nie tylko zmuszając mnie do oglądania, lecz również do definiowania i porządkowania poszczególnych form i płaszczyzn… innymi słowy: do ukształtowania z nich świata…

Wiele możecie, szanowni Państwo, odkryć, gdy się im dokładnie przyjrzycie. Definicje tego, co zobaczycie pozostawiam jednak Wam. Jesteście Państwo wolni w tym, co w końcowym rezultacie odkryjecie. Dzieła obydwojga, Renaty i Janusza Cywickich, żyją różnorodnością, otwartością swych form i oferują szczególne doznania. A kto wie: być może odkryją Państwo również swój własny, całkiem osobisty, ukryty wymiar…

 

Dr Alexandra Sucrow, Paderborn, 11 lipca.2007
tłumaczenie: Agnieszka Wcisło-Łagowska

Skip to content