Zbigniew Lutomski / drzeworyty
Urodził się w Grodnie w 1934 roku. Studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom z wyróżnieniem w pracowni profesora Ludwika Gardowskiego w roku 1960. Od 1965 roku prowadzi pracownię drzeworytu w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, a od 1996 roku równolegle w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Należał do Międzynarodowego Stowarzyszenia Drzeworytników XYLON w Szwajcarii, w latach 1985 – 1991 pełnił funkcję komisarza Międzynarodowego Biennale, a potem Triennale Grafiki w Krakowie. Wielokrotnie przewodniczył obradom jury wystaw ogólnopolskich i międzynarodowych. Za działalność artystyczną i pedagogiczną otrzymał Złoty Krzyż Zasługi i Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Na wielu jego grafikach widać tajemnicze rurki, których pochodzenia próżno by szukać. Dla mnie są one symbolem bodźców, poprzez które materia kontaktuje się z inną materią. Takie jednakże stwierdzenie byłoby zbytnim uproszczeniem. Lutomski jest zbyt doskonałym artystą, aby zgodzić się na jednoznaczność symbolu. Tak więc owe rurki mają wiele znaczeń. (…) Ale bywa i tak, że nie można traktować ich jako konkretnego symbolu; przekornie i przewrotnie pojawiają się na płaszczyźnie lub statycznej formie po to tylko, aby zmącić jej spokój, aby zakpić z jej pewności jednolitości. Dzieje się tak dlatego, że Lutomski jest wyrafinowanym estetą, artystą pogodnym, nie przerażonym nieuchwytnością tego o czym mówi.
(A. Warzecha – Zbigniew Lutomski. Grafika (Katalog wystawy), Salon Sztuki Współczesnej, Łódź 1982 r)
Lutomski należy do artystów, których można by określić mianem „czystych”, to znaczy takich, którzy nie muszą posiłkować się formą charakterystyczną dla innych rodzajów sztuki. Konstruowane przez niego kształty nie mają swych odpowiedników w świecie zewnętrznym. Są zawsze i niezmiennie tylko pewnego rodzaju sugestiami.
(A. Warzecha – Drzeworyty Lutomskiego, „Dziennik polski, 1988 r nr 145, s. 3)
Zatrzymane gdzieś na granicy żywiołu abstrakcji i potęgi konkretu. Ta niejednoznaczność czy niechęć do jednoznaczności, pozostanie trwałą cechą drzeworytów Lutomskiego. Często jednak formy te stawały się wyrazem jakiegoś wybujałego biologizmu natury. Właśnie z natury wyprowadzone, przetworzone jednak i odciążone od łatwej jednoznaczności skojarzeń. Teraz jednak niepostrzeżenie stają się ewokacją waginalności i falliczności, rozkoszy i bólu, odwiecznego konfliktu tego, co materialne i tego co duchowe w człowieku, nostalgii i spełnienia…
(M. Rosiak – Zbigniew Lutomski. Grafika (Katalog wystawy), Galeria 72,Poznań 1989 r)
Lutomski siedział w kącie i pracował. Łączył w swych drzeworytach ciętych na dużych formatach odciski forniru z głębokimi czerniami deski, z dużymi śmiałymi bielami całych, „wydłubanych” płatów drewnianej płaszczyzny. Patrzyłem często na te drzeworyty, podobały mi się, ale pamiętając korekty profesora widziałem w nich formalny pułap możliwości i wirtuozerii. Imponowało mi to, że ilekroć przychodziłem na zajęcia Lutomski siedział w tym swoim kącie i pracował.
(S. Rodziński – Lutomski. (Katalog wystawy), Galeria Akademii sztuk Pięknych, Kraków 1988 r)
Intelektualizm nie tłumaczy jednak w sposób w pełni zadawalający sztuki Lutomskiego. Wystarczy spojrzeć na pełne urody i zmysłowej aury dzieło, aby ogarnęły nas wątpliwości. Twórczość ta bowiem ma źródło w biologicznym doznaniu życia. Przejrzyściei precyzyjnie artysta utrwala moment napięcia formy, której witalność zdradza jeszcze zakorzenienie w naturze, lecz potrzeba syntezy’ i odkrycia esensji przedmiotu sprowadza ją do abstrakcyjnego znaku.
(J. Fejkiel – Zbigniew Lutomski. (Katalog wystawy), Jan Fejkiel Gal/ery, Kraków 1993 r)
Jego równie duże plansze to przeważnie intensywnie barwne drzeworyty, które demonstrują zarówno zamiłowanie do dekoracyjności, jak i potrzebę określonego przedmiotowego konkretu. Nie zainteresowany naturą stwarza przedmioty abstrakcyjne, uderza jące sugestią swego trójwymiarowego istnienia, jednoznacznie określonego, konkretnego miejscem 'IN nierealnej przestrzeni.
(I. Jakimowiczowa – „Pięć wieków grafiki polskie}”, Warszawa 1997, s. 252-253)